niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 4

Oni za to zapłacą. Chcą wojny, to ją dostaną! - wymamrotał i zwinął się z bólu
- Czyli z dzisiaj nici ? - zapytała Jess
- Tak - odpowiedział
- Nie - powiedziałam równie szybko jak on
- Nie!
- Tak! - wrzasnęłam - Czemu wy zawsze chcecie się poddać? To było zaplanowane! Dlatego, to nie był dobry pomysł! Czy wy nie możecie się choć raz mnie posłuchać ?
- Nie?! - wrzasnęli razem
- Dobra - uniosłam ręce w geście kapitulacji.
- A radźcie sobie sami! - splunęłam. 
Wskoczyłam na motor i odjechałam. W sumie nie wiedziałam gdzie jadę. To był impuls. W końcu wylądowałam na jakimś wzgórzu na obrzeżach miasta. Rzuciłam z impetem moją torbę gdzieś w bok i usiadłam na kraju. Widok był przepiękny więc upajałam się nim jak tylko mogłam. Było już ciemno. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że nie pomogłam Christianowi, że ich zostawiłam. Ohh Jessica i tak sobie ze wszystkim poradzi - dogadywało moje wredne oblicze. Posiedziałam tam trochę i pomyślałam nad moim dziwnym życiem, choć mi nie wolno było myśleć... Zbyt często to robiłam. Zaczęłam szukać mojej torebki. Wyrzucenie jej w tej ciemności nie było zbyt mądrym posunięciem... Zaczęłam szukać jej kalecząc ręce o jakieś krzaki i potykając się o jakiś stary instrument, sądząc po wydanym dźwięku. Po całym zachodzie w końcu ją odnalazłam i mogłam spokojnie jechać do domu. A może jednak nie... 


***

Wbiegłam do domu nie mając zamiaru tłumaczyć się "mamusi i tatusiowi" za to że wróciłam po północy. Rzuciłam moją torebkę na łóżko, poszłam do łazienki wziąć orzeźwiający prysznic, a zaraz po nim opadłam na łóżko i zapadłam w głęboki sen. 


***

Rano wyglądałam jak po wojnie. Włosy w każdym kierunku, oczy jakby podbite i w dodatku nie miałam ochoty na kompletnie nic. Rozkoszowałam się beztroskim wylegiwaniem w łóżku zakryta po same brzegi. W końcu sięgnęłam na szafkę obok próbując znaleźć ręką mój najcenniejszy skarb – telefon i sprawdzić godzinę. Niestety czekało mnie kompletne rozczarowanie, bo takowego nie „wymacałam”. Wypadłam z łóżka jak procy próbując go znaleźć, ale w ogóle mi to nie szło. Jestem osobą która wszystko łatwo gubi, rzuca po kątach,a potem nie umie tego znaleźć, no chyba że jest już kompletnie nie potrzebne. Znalazłam w kącie moją torebkę i to było ostatnie miejsce gdzie mógł być. Wysypałam całą zawartość na łóżko i zaczęłam przeszukiwać. Błyszczyk, maskara, lusterko, chusteczki, kluczyki, słuchawki, portfel... Ale brak telefonu... no i pamiętnika. Momentalnie cała się zagotowałam. Musiały wypaść w ciemności na tym głupim wzgórzu. Nie pozostanie mi nic innego tylko tam wrócić... Ale najpierw śniadanie... 
Po śniadaniu a właściwie obiedzie i doprowadzeniu się do ładu i składu minęło dość sporo czasu. Cały dzień omijałam szerokim łukiem Jess i Chrisa, bo nie miałam zamiaru się im tłumaczyć. Gdy widziałam ich kwaśne miny, wszystkiego mi się odechciewało, dlatego wolałam sobie oszczędzić ich narzekań, kazań i tego całego cyrku. Przebrałam się z dresu, na jeansy, skórzaną kurtkę i motocyklówki, włosy zostawiłam rozpuszczone, bo i tak skryję je pod kaskiem. Zabrałam kluczyki, torebkę, którą przerzuciłam przez ramie i pojechałam po moje zguby. 
Gdy dotarłam na miejsce i zdjęłam kask, przetrzepując włosy, zaczęłam rozglądać się po okolicy. Miejsce był równie urocze w dzień jak i w nocy.
Po 4 kółku i przeszukani każdego krzaczka, drzewka i kwiatka, zaczęłam mieć dość. Po moich rzeczach nie było ani śladu.
- Kurwa mać! - wrzasnęłam i kucnęłam, chowając moją głowę między rękami. Byłam totalnie bezradna... Że też Christian musi mieć zawsze racje... 
Nagle ktoś dotknął mojego ramienia
- Szuk...
Poderwałam się jak szalona, wbiłam mu łokieć w brzuch, odwróciłam się przodem do niego i podłożyłam nogę pod jego łydkę. Przewrócił się, a ja wykorzystując chwilę wskoczyłam na jego biodra, wyciągając z kieszeni broń i przeładowując ją przed jego twarzą.
- Czego chcesz? - zapytałam, nie opuszczając broni.
- Pytałem czy szukasz tego – wskazał placem na ziemie. Odwróciłam się i zobaczyłam leżący telefon i pamiętnik. Mój wzrok powędrował z powrotem na broń i spuściłam ją na ziemię
- Ahhh no w sumie tego szukam, dzięki – powiedziałam
- Mogłabyś ze mnie zejść?
- T-aa-k jasne - zeszłam z chłopaka i wystrzeliłam na oślep kulę, gdzieś w kierunku miasta. Zabrałam swoją własność do torebki.
- No no zwaliłaś mnie z nóg – powiedział chłopak. Zignorowałam go
- Gdzie to znalazłeś? - zapytałam
- Tam, w krzakach – uśmiechnął się. Dopiero teraz mogłam mu się przyjrzeć. Wysoki, dobrze zbudowany, no i jego oczy... Ich błękit zdecydowanie go wyróżniał – Podoba Ci się to co widzisz? - zapytał. Bezczelny... Ale w sumie sama rozbierałam go wzrokiem. Ehhh. Postanowiłam znowu to zignorować, więc zaczęłam iść w stronę mojego pojazdu. 
- Nawet nie podziękujesz? Ani się nie pożegnasz? - gdy usłyszałam głos odwróciłam się i ujrzałam szeroki uśmiech na twarzy
- Ta masz rację... Dzięki i nara – powiedziałam i przyśpieszyłam kroku. Gdy dotarłam i wsiadłam na motor odsapnęłam. Co to do cholery było? - zapytałam sama siebie... Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu.


30.07.12
Własnie siedzę na łóżku i piszę. Wczorajsza akcja jak zwykle się nie udała. Kto by się spodziewał... Unikam C i J bo pojechałam wczoraj do dosyć ciekawego miejsca. Wróciłam zbyt późno bo wolałam jeszcze trochę pouciekać przed glinami. Cały dzisiejszy dzień był strasznie dziwny. Zgubiłam ten zeszyt i telefon, wróciłam na wzgórze i napadłam na bezbronnego chłopaka. Moje życie jest dziwne, ale..

HOPE

Odłożyłam zeszyt i zabrałam z torebki mój telefon.
1 nowa wiadomość!

***
Ohhoooooo wróciłam! Po długim urlopie :))
Kto się cieszy?
Las rąk w górze xd Czaicie sarkazm? ^^
No mam nadzieję, ze całkiem nie zapomnieliście początków historii Isabelli :)
No i jeszcze special commercial
Moja kochana Moniczka stała się jedną z Directioner po prawie roku męczenia HURREY. Zaczęła pisać fanfiction z nimi w roli głównej i miło jakbyście zajrzeli :)
Zapraszam ! http://ruthless-fanfiction.blogspot.com/

2 komentarze:

  1. Kurde! Napisałam piękny długi komentarz klikam "opublikuj" i go nie ma! -,-
    Zabiję, zabiję, zabiję :(
    Internet oszalał, meksykańska fala, wszyscy się cieszą, bo Kiniaaaa na blogu (zapierdala?) Nic innego nie pasuje xDD
    Ale naprawdę bardzo się cieszę, że wróciłaś :)
    Rozdział cudny^^
    Ogólnie ta Hope jest "troszeczkę" nadpobudliwa - przeszyła by chłopaka. Choć per blue eyes... niezdziwiłabym się jakby był z 1D. Ale to Twoja historia. Takie marzenia ściętej głowy :)
    Ona ma w pokoju mniej więcej jak ja! Ale podobieństwo :D
    NEXT :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie wróciłaś! O matko, myślałam, że już się Ciebie tutaj nie doczekam. Nie rozumiem, czemu Christian i Jessica w ogóle nie biorą pod uwagę zdania Iss. No przecież ona nie jest jakaś głupia czy chora psychicznie, umie wymyślić coś mądrego. Na jej miejscu też bym się wkurzyła/ Po takim potraktowaniu? Moim zdaniem bardzo dobrze zrobiła. Ale fakt, Lajla ma rację, trochę nadpobudliwa jest, mogła zabić tego chłopaka. Chociaż w sumie... W jej ''zawodzie'' to mógł być każdy kto czyha na jej życie, więc musi mieć się na baczności. Rozdział fantastyczny. Musisz zdecydowanie pisać dłuższe rozdziały, bo ten mi się za szybko skończył. I poproszę o szybkiego next'a, bo chcę wiedzieć, co to za sms i od kogo. Obstawiam, że od niebieskookiego, ale mogę się mylić... Do następnego i nie każ tak długo na siebie czekać.♥

    OdpowiedzUsuń