niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 12

Niall's POV
- Hope... Zaczekaj! - Brawo Horan, idioto - No czekaj, chociaż Cię odwiozę! - pociągnąłem ją za rękę, a ona zachwiała się na swoich szpilkach i wylądowała w moich ramionach. Usłyszałem, że pociąga nosem.
- Hej, co się dzieję? - zapytałem patrząc w jej zapłakane oczy.
- Nie mogę Ci powiedzieć, choćbym nie wiem jak chciała. I nie chodzi o to, że Ci nie ufam. Na prawdę przepraszam - uśmiechnęła się smutno
- Hope nie ma sprawy, nie jestem przecież na ciebie zły, to moja wina, nie powinienem był naciskać. Będziesz chciała to powiesz, okej - pogłaskałem ją po włosach. Twoje tajemnice zostaną twoimi, obiecuję. Może kiedyś będziesz gotowa, by powiedzieć. Puki co odwiozę Cię, dobrze? - zapytałem, a ona pokiwała głową. Nie miałem pojęcia, że jest aż tak wrażliwa. Jejku. Taka słodka
W aucie panowała kompletna cisza, a ona opierała się o szybę okna patrząc na drogę. Dekoncentrowała mnie. Co chwilę na nią spoglądałem. Na jej włosy rozwiane przez wiatr na dachu, i na jej drobne ciało. Cały czas siedziała w mojej bluzie, skulona w kłębek, więc chyba było jej zimno. Po chwili zasnęła, a przynajmniej tak mi się wydawało, patrząc na jej miarowy oddech.
Gdy już prawie dojeżdżaliśmy pod jej dom, zobaczyłem coś, co mnie kompletnie przeraziło. Coś co było okropne i coś czego się kompletnie nie spodziewałem. Zatrzymałem się pod jej domem i miałem okazję dokładniej się przyjrzeć. Gapiłem się w tył jak głupi przy okazji ciesząc się z przyciemnianych szyb. Gdy już upewniłem się, że na początku drogi stała TA Jessica, szturchnąłem delikatnie dziewczynę, która przeciągnęła się i głośno ziewnęła
- Papa - uśmiechnęła się, przecierając oczy
- Tak, papa - przytuliłem ją i wysiadła biegnąc do domu.
Gdy dojechałem do domu gangu, było o jedno auto więcej co oznacza że Harry wrócił. Jej! Otworzyłem drzwi i można było słyszeć wszystkich drących się na siebie nawzajem. Czyli wszystko wróciło do normy.
- O Horan dobrze, że jesteś bo mamy naradę. - powiedział, a raczej wykrzyczał Harry
- Jasne, dajcie mi moment, tylko pójdę się przebrać.
Ciekawe cóż to się ciekawego stało. Jak najszybciej umiałem znalazłem się na kanapie wśród chłopaków
- Dobra, wiem że pewnie nie uwierzycie, ale dla przykładu Horan już wie, że spędzałem czas z dziewczyną. I powiem wam, że nie byle jaką. Bo z członkinią rywalizującego z nami gangu.
- Wow! - powiedział z podziwem Zayn
- No właśnie! - powiedział Liam podniecony jak mała dziewczynka. Od śmierci Danielle chodził jak trup, ale mam nadzieję, że szybko wróci do formy.
- No, ale to nie wszystko. Mówimy oczywiście o tej najmłodszej suce, którą Jessica i Christian przygarnęli niedawno. Swoją drogą zajebisty z niej okaz - w momencie wypowiedzenia tych słów, Lou wysłał mu mordercze spojrzenie. Ktoś tu jest zazdrosny?
- Kurwa mniejsza...  odchodzę od głównego tematu. Oczywiście każdy wie o kim mowa, prawda? Taylor. Tu macie jej zdjęcia, które zrobiłem, gdy u mnie spała, bo była tak najebana, że nie mogła zrobić niż bardziej pożytecznego, ale do rzeczy - Zayn pierwszy zabrał zdjęcia. Chciałem ją w końcu zobaczyć, bo jakoś nigdy nie miałem okazji, co było głupie.
- To w pewnym sensie przeze mnie leżała w takim stanie - zachichotał. - Upiłem ją, bo chciałem się czegoś dowiedzieć, lecz jedyne czego się dowiedziałem to, to że ucieka przed czym, nie może nic powiedzieć, przez sen pierdoliła coś o tym że musi komuś zaufać, ale nie umie, także w sumie gówno wiadomo. Według mnie na razie nic się nie szykuje, bo są w trójkę. Podejrzewam, że będą szukać kogoś do pomocy, więc puki co musimy wszystkich brać na naszą stronę. Przynajmniej tych najlepszych, którzy potencjalnie mogliby nam zarażać - w końcu do mnie doszły zdjęcia i chyba na chwilę przestałem oddychać.
- Co Ci? - zapytał Lou i wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.
- Niezła jest - przyznałem, a reszta tylko potwierdziła
- Dobra z niej dziwka - powiedział Zayn. Może te jej pulchne usta zrąbią mi lepiej niż Perrie - wszyscy oprócz mnie się zaśmiali.
- Coś jeszcze? - zapytałem chcąc jak najszybciej iść do siebie. Najlepiej pod zimny prysznic.
- Nie, możecie spierdalać. Tylko pamiętajcie jutro z rana blokujemy kontakty.
Wszedłem do mojego pokoju prosto na balkon, opierając się o barierkę próbowałem nie zemdleć. Hope należy do tego gówna? W sumie to by wszystko tłumaczyło. Pistolet, Jessice na początku ulicy bogaty dom. Wszystko pasuje. Horan ty jebany idioto. No i co ja mam teraz z tym kurwa zrobić? Jezus gdzie są te jebane fajki? Byłem tak zdenerwowany, jak nigdy. Gdy w końcu odpaliłem i nikotyna trochę złagodziła nerwy, mogłem pomyśleć, choć nadal wszystko chodziło mi po głowie jak jakaś jebana mantra. Nie mogę przecież jej wydać, nie mogę im powiedzieć, przynajmniej na razie. Ja nic kurwa teraz nie mogę. Muszę z nią skończyć znajomość, ale tego nie mogę zrobić, choćbym nie wiem jak bardzo chciał. Nie mogę jej tu przyprowadzać i muszę ją chronić przed tym co reszta będzie chciała zrobić. Za dużo rzeczy jak na jeden dzień. Brawo. Wpakowałeś się w niezłe gówno.
_________________________________
Wiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ale się porobiło xD
♥ 
Jeżeli ktoś chcę być informowany na tt/ gg czy poczcie piszcie w komentach 
Dzięki, do kolejnego ;* 

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 11

12.08.13
Ostatnie dni były szalone. Oprócz mojego zbyt długiego języka, przy tajemniczym Harrym, który zdawał się wiedzieć o mnie więcej niż ja sama, obiecałam sobie, że pójdę do lekarza od głowy, puki całkiem nie zeświruje. Przejażdżka z Niallem była świetna i nasza rozmowa o tak bardzo kruchym życiu warta zapamiętania. Rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać, czyż nie? Właśnie teraz jest ten czas, gdy mam zamiar korzystać z niego jak najbardziej. Pewnie nic z tego nie wyjdzie, ale...
HOPE

Skończyłam notatkę gotowa do snu. Jest godzina 4 nad ranem. Po powrocie do domu zabrałam relaksującą kąpiel, a teraz leżę w łóżku i nie wiem, czy jest jakikolwiek sens pójścia spać, bo wcale nie jestem zmęczona. Może przynajmniej poleżę. Załączyłam muzykę i odpłynęłam w krainę morfeusza.

Niall's POV
Właśnie czekałem pod domem Hope. Mieszkała w dość bogatej okolicy, co było widać i po niej samej. Początkowo czułem się trochę dziwnie w jej towarzystwie, a pierwsze wejście do jej domu troszkę mnie przeraziło. Królował tam przepych. Wszystko za uczciwie zarobione pieniądze, nie to co u nas. Przynajmniej moje małe i ciasne mieszkanie, do którego jednak dość rzadko zaglądam, jest jeszcze za uczciwe pieniądze. Nie ma tam mowy o pieniądzach z przekrętów, kradzieży i innych... Dziś w moim mieszkanku króluje porządek, bo nie mogę skazać się na porażkę już na starcie.
Zadzwoniłem do drzwi, a dziewczyna ubrana w białą koronkową sukienkę, podkreślającą jej opaleniznę otwarła mi drzwi
- Cześć - powiedziałem, ściągając okulary i tuląc ją na przywitanie
- Hej. Daj mi minutkę, skoczę tylko do góry po buty i torebkę - uśmiechnęła się i pobiegła na górę
Chwilę później najpiękniejsza dziewczyna w caluśkim Londynie, stała obok mnie. No Horan, szczęściarz z ciebie. "No to teraz zabierz ją na randkę do Nandos i kompletnie nie będzie chciała Cię znać" - chodzą mi po głowie słowa Zayn'a, gdy wychodziłem z naszego domu. Posłuchałem rady przyjaciela. Może jeść w Nandos nie będziemy, ale jednak nie chcę otruć dziewczyny i chyba nie wiem co jest gorsze. Moje zdolności kulinarne ograniczają się do ugotowania wody, a i czasem z tym jest problem, gdy cały dom zostaje genialnie zalany. Myślę, że żarcie na wynos z najlepszej restauracji w mieście było pomysłem idealnym. Muszę się naprawdę postarać, bo dawno nie spotkałem tak zajebistej dziewczyny. No wpadłem, fakt, ale kto by się jej nie oparł. To aż dziwne, że jest wolna. Ma ze mną wiele wspólnego. Także gra na gitarze i to już chyba pobiło wszystkie moje poprzednie panienki, dobre tylko w łóżku. Tak bardzo kręci mnie dziewczyna grająca na gitarze, że jest to po prostu nienormalne. Naprawdę nie mogę tego zjebać. Trzeba być idiotą.

Isabella's POV

Zeszłam na dół do Nailla ubranego w zwykłe poprzecierane jeansy, koszulkę oraz fullcap i wysokie buty  o nazwie supra, które bardzo mi się spodobały. Podoba mi się taki styl u chłopaka. Wyszliśmy na dwór i zobaczyłem jego super autko co mnie ucieszyło i jednocześnie trochę zmartwiło. Jest super wygodne i zajebiste, ale wsiadanie na tak wysokich szpilkach i mini, którą ubrałam będzie wyzwaniem życia. 
Jechaliśmy słuchając jakichś brzdęków gitar w niezręcznej ciszy, dopóki nie podjechaliśmy, pod jego mieszkanie. Przynajmniej tak myślę. Tak samo minęła i podróż windą na 5 piętro. Posyłaliśmy sobie tylko co chwilę uśmiechy, co według mnie było bardzo śmieszne. Gdy weszliśmy do raczej małych rozmiarów mieszkania, porównując do wypasionego auta, lecz z urokiem. Stół był oświetlony świecami i lampkami rozsianymi po kątach pokoju. Byłam zachwycona.
- Ta dam - skoczył zabawnie
- Wow, to wygląda przepięknie - powiedziałam zgodnie z sumieniem
Chwilę później na stole wylądował kurczak
- Kurczę, jestem zszokowana, ale pozytywnie. Powiedz jeszcze, że sam to ugotowałeś, a jesteś moim bogiem
- Niee - spojrzał smutno
- Haha, to nic, wiesz. I tak jest super, bo raczej spodziewałam się pizzy
- Oj tak, to byłoby w moim stylu - zaśmialiśmy się
Przy miłej przyjacielskie pogawędce, przeleciała nam przepyszna kolacja
- To jeszcze nie koniec zajebistego i szokującego mnie - zapowiedział
- Zapomniałeś dodać, że skromnego też - zaśmiałam się
- Choć ze mną - pociągnął mnie za rękę. Idziemy na dach. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na 13 piętro. Pechowe.
- O mój boże, będziemy oglądać gwiazdy, jak w romantycznych filmach? Jej - uniosłam rękę "entuzjastycznie"
- Coś w ten klimat - zachichotał, zatrzymując się przy drabinie, prowadzącej na dach. - Sukienki przodem - zaśmiał się ponownie. Zaczęłam być przerażona z wizją wchodzenia w tych butach lecz szybko ściągnęłam je z stóp
- Tylko w twoich marzeniach! Idź, bo nigdzie nie pójdę
- A jaką mam pewność, ze mi nie zwiejesz?
- Myślisz, że jestem aż tak wredna?
- No przecież żartuję, zrobił poważną minę, a ja dostałam nagłego napadu głupawki
- Co co?
Ja też żartowałam, ale twoja mina, hahahahaha, musiałbyś się widzieć - zaczynało mi już brakować tlenu, a policzki bolały od uśmiechu
- Oj no już skończ, bo się fochnę
- Chyba tego nie przeżyję - zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać, choć nie jestem pewna czy to możliwe. - Skończ robić tą minę, boże, hahahaha
- Cieszę się, że Cię śmieszę, ale choć... Ile można się śmiać?
- Ja tak często, przyzwyczajaj się. Możesz się nawet zapytać Je... A zresztą nie ważne - powiedziałam ubierając buty. Widok był nieziemski. Idąc dalej widzieliśmy oświetloną tarczę Big Bena i London Eye'a. No i pojawiające się gwiazdy, gdy cały Londyn przygotowywał się do ciemności
- Jejku, jak tu zimno - wzdrygnęłam się
- Dobrze, że chociaż jako jedyny mam zaczątki mózgu i zabrałem bejsbolówkę
- Królu skromności ucisz się i podaruj ją bezmózgiej dziewce - zaśmialiśmy się
- Z miła chęcią - ukłonił się teatralnie
- Dziękuję Ci za kolejny świetny dzień i powiedziałam patrząc mu w oczy. Wiesz, dzięki takim małym rzeczą mogę uciec od problemów i codziennej monotonii
- Miło to słyszeć. Ja też cieszę się, że znalazłem bratnią duszę z którą mogę porozmawiać, więc... wielkie dzięki. Jest w tobie coś tajemniczego i przyciągającego. Coś bardzo pozytywnego i szalonego i mam wrażenie, że to mnie zabija.
Byliśmy przez chwilę cicho.
- Mogę Cię o coś zapytać? Czemu, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy miałaś broń? Powiedziałaś, że kiedyś mi powiesz
- Myślę że jeszcze nie teraz
- Ale dlaczego? Co jest w tym z złego?
- A co jest w tym normalnego? Nie chce do tego wracać, proszę - No Hope, jak zwykle kłopoty. A było taki miło.
- Czemu nie chcesz powiedzieć?
- Po prostu. Nie mogę - zrób coś Hope. Szybko. Myśl
- Ale dlaczego?
Szybko przywarłam do jego ust, całkowicie uniemożliwiając mu powiedzenie czegokolwiek. Oddał pocałunki, a jego usta smakowały miętą, połączoną ze smakiem papierosów. Na dodatek poczułam się jakoś dziwnie. Zarzuciłam mu ręce na kark, gdy on pogłębił pocałunek. Powoli brakowało mi tchu, lecz chwilę później przerwaliśmy.
- Przepraszam - wyjąkałam
- To ja przepraszam- włożył ręce w geście frustracji. - Za to, że naciskałem,  nie powinienem
- Nie. To znowu się dzieje, przepraszam. - to nienormalne, znowu kogoś całuję.
- Co znowu się dzieję?
- Nieważne, przepraszam, znowu wszystko psuję. Pójdę już.
- Daj spokój, przecie to moja wina!
- Nie, muszę już iść
- Hope...
____________________________________________
Kolejny rozdział za nami :) 
Do wakacji coraz bliżej, oceny wystawione, wyniki egzaminów już znam, co oznacza, że rozdziały będą coraz częściej
Dziękuję za komentarze, one wiele dają, a ja mam napisane kilka rozdziałów do przodu, więc gdy tylko mam czas spisuje je :) 
Witam wszystkich nowych, mam nadzieje, że trochę ze mną zostaniecie
Jak myślicie co stanie się dalej? 
Komentujcie ^^

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 10

Gdy postawiłam stopę w moim kochanym domu już miałam ochotę z niego wyjść. Nienawidziłam jazdy samochodem i jedyne o czym teraz marzyłam to ciepła relaksująca kąpiel ale oczywiście Jess już zdążyła zająć łazienkę na najbliższe 3 godziny... Postanowiłam rzucić rzeczy do pokoju i pójść na spacer. Mam tylko wielką nadzieję że nie puszcze pawia czy zemdleje po drodze. Nawet gdyby i tak nikt nie bd się martwić. W sumie cóż to za strata. Nikt płakać nie będzie.
Gdy wyszłam z domu moje całe ciało przeszyło zimne powietrze. Mimo że mamy lato wieczory są strasznie zimne. W połowie drogi zaczynam żałować, że nie zabrałam długiego swetra lub całkiem nie zmieniłam stroju. Dobrze, że w kieszeni spodni zostały moje słuchawki. One ratują mi życie bo ta cisza w bocznych uliczkach mnie przeraża. Nie zmienia to jednak faktu że co 5 kroków sprawdzam czy nikt za mną nie idzie. Jestem zdecydowanie przewrażliwiona. Przynajmniej czuję się już lepiej. Jeszcze jakieś 2 km idę całkiem sama po jakichś opustoszałych uliczkach, aż w końcu z daleka widzę postać ubraną w garnitur, palącą papierosa. Można powiedzieć, że to moje ulubione połączenie. Dopiero po chwili rozpoznaję moją ulubioną blond czuprynę. To Niall.
- Cześć palaczu!  - krzyknęłam w myśli przestraszenia go.  Chłopak niewzruszony zaciągnął się po raz kolejny. Czemu tak kręci mnie palący chłopak... Ze mną serio jest coś nie tak. Muszę udać się do jakiegoś dobrego lekarza - przelatywało mi  przez myśli
- Hej - uśmiechnął się w końcu pokazując dwa rzędy prostych, śnieżnobiałych zębów - Jak tam odpoczynek minął? Opowiadaj, bo nie dawałaś znaku życia
- Tak, wiem, ale niestety wyładował mi się telefon - skłamałam. Bawiłam się całkiem nieźle, nie mogę narzekać.  Bawiłaś się zbyt dobrze Hope - podpowiadał mi jakiś cholerny wewnętrzny głos nazywany sumieniem. Idź precz!
- Lepiej niż ze mną?
- Tak- zaśmiałam się
-  Ałł - złapał się za serce -To boli!
- No przecież żartuje oczywiście- szturchnęłam go w ramię
- No ja mam nadzieję - zachichotaliśmy
- A ty skąd taki wystrojony wracasz?  Imprezka?
- No niekoniecznie… Pogrzeb członka rodziny mojego przyjaciela
- Uuu.  Złóż mu kondolencje.
- To przykre, prawda? W tej chwili na świecie umiera kilka osób. Cierpią z powodu chorób, są zastraszani, nie radzą sobie z problemami, nie mają niczyjej pomocy i sami odbierają sobie życie.  Zostają napadnięci na ulicy bo znaleźli się w złym miejscu, w złej minucie. Tak wiele przyczyn, ale każdy żegna się z naszym światem. Czasami przez głupi błąd, lub przez innych ludzi. Niektórzy, młodzi dopiero rozpoczynali przygodę, planowali swoją przyszłość i nagle wszystko pęka jak bańka mydlana. Inni dożywają sędziwego wielu, lecz jesteśmy z nimi tak zżyci, że boli, gdy odchodzą.
- Masz rację. Dlatego warto czerpać życia jak najwięcej.  Bawić się puki możemy, korzystać, jak najbardziej umiemy, bo nie wiemy co będzie jutro.
- O tak - wzdychnął - Gdzie szłaś?
- W sumie przed siebie
- Mogę ci potowarzyszyć?
- Z miłą chęcią - uśmiechnęłam się
2 godziny później staliśmy pod jego domem kłócąc się. Uparł się na jazdę motorem, a przecież ja mimo jego marynarki na ramionach zamarzam. No ciekawe czemu Hope?  Może dlatego, że masz sukienkę …
- Nie. Nie i jeszcze raz nie!
- No weź. Mówiłaś że trzeba korzystać z życia
- Ale nie mam zamiaru z niego korzystać w szpitalu z zapaleniem płuc, czy Bóg wie czym jeszcze!
Nagle podszedł do mnie i przerzucił przez ramie
- Nie! Puszczaj! Jestem ciężka!
- Od kiedy piórko jest ciężkie? Przyzwyczajaj się. Ja zawsze dostaję tego, czego chcę
- Jesteś niemożliwy - prychnęłam siedząc już na motorze z miną dziecka, które zostało pozbawione cukierka. Gdy podał mi kask, natychmiast go założyłam. Wsiadł na motor a moje ręce intuicyjnie powędrowały na jego tors, tak jak to robię przy jeździe z chłopakami z grupy.
- No śmiało, mocniej, masz okazję pomacać mojego boskiego ciałka - zaśmiał się, a ja cieszyłam się z faktu, że kask zasłania mojego dorodnego buraka. Motor był pokaźnej wielkości i wyglądał tak samo dobrze jak jego porshe. Skąd on ma na to kasę? Moje myśli przerwał ryk odpalonego silnika. Ten gigant ma kopa i już to słychać. Zapowiada się ciekawa droga.
Gdy dojechaliśmy pod mój dom byłam żywą kostką lodu i miałam wrażenie, że gdy tylko ściągnę kask włosy tak staną mi dęba, że będzie to pokaźnych rozmiarów irokez. Nie mogę narzekać było całkiem przyjemnie, do czasu kiedy nie przyśpieszyliśmy i nie zaczęła nas gonić policja. Jechanie z prędkością światła przez 10m uliczki i ostre zakręty to nie są moje ulubione trasy. Ale adrenalina była i to było najlepsze. Zeskoczyłam z motoru i ściągnęłam kask, przy czym pomógł mi Niall.
- Dzięki za fajną noc - powiedziałam, gdy staliśmy pod moimi drzwiami
- Nie ma za co Hope- posłał mi jeden z jego najbardziej powalających uśmiechów. Aww - Do jutra?  - zapytał
- Tak,  jasne - nie miałam zamiaru protestować miłemu towarzystwu Nialla
- Pa - przytuliłam go i pomachałam na pożegnanie
- Papa mała - puścił oczko i założył kask.
Śledziłam go wzrokiem, dopóki nie zniknął za skrzyżowaniem.
Szalony dzień! Trzeba go zapisać…
_____________________________________________________
Witam po 2 miesięcznej przerwie. Po odpoczynku w Hiszpanii, po egzaminach i innych przeżyciach xD W końcu wena wróciła xD
Przepraszam za ew. błędy ale całość pisana na telefonie
Mam nadzieję, że się spodobało ♥
Witam wszystkich nowych i mam nadzieję że tu zostaniecie :*
Dajcie znać w komach swoją obecność i opinię ♥
Kiniaaaa:*
Do kolejnego

sobota, 29 marca 2014

Niespodzianka

Mam chwilowy dostęp do komputera więc przedstawiam wam:
ZWIASTUN MOJEGO OPOWIADANIA

Dziękuje za pomoc Monice. Enjoy! :)

środa, 26 marca 2014

Smutne wieści

Moja mama jest w właśnie na wywiadówce. Mam tak koszmarne oceny, że jestem pewna że zostanę pozbawiona komputera i tak dalej więc... No więc zawieszam na czas nieokreślony ;_; Prawdopodobnie po egzaminach coś się pojawi
Przepraszam...
Kiniaaaa xx

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 9

Niall's Pov.
*Dwa dni później*
Dziś dzień pogrzebu Danielle. Liam kazał mi wczoraj zadzwonić do każdego członka gangu, który wyjechał poza miasto, czyli krótko mówiąc do Louis'ego i Hazzy. Miałem okazję przeżyć niemały szok. Po pierwsze okazało się, że obydwoje są w dwóch innych miejscach. A byłem tak pewny, że pojechali osobno, by już na miejscu spotkać się razem. Może i reszta jest ślepa, ale ja widzę tą chemię i jest co najmniej większa niż z Eleanor. Ale ku mojemu zdumieniu Harry bawi się w Cardiffie u swojego znajomego Ed'a i stwierdził, że szybko nie wraca, bo poznał całkiem ciekawą dziewczynę. Harry. Dziewczyna. Co jest kurwa? Harry jest przecież gejem i każdy wie. Ciekawe jakie ciekawe proszki przyjmował, bo wygląda na to, że kompletnie mu odbiło. W dodatku sprawiał wrażenie bardzo podjaranego tą całą sprawą. Pewnie powinienem się martwić, ale to Harry. Nie wnikam...
A nasz szef i mistrzuniu to już chyba przebił wszystko i wszystkich. Bawi się w Menchesterze! A z kim? Z Elką. Wyczuwam, jakąś kłótnie w powietrzu, bo to raczej nie jest normalne... W każdym bądź razie, on także nie pojawi się na ceremonii "pożegnalnej" naszej koleżanki. Nie ruszą swoich łaskawych czterech liter, żeby choć wesprzeć na duchu Liama... Tacy "przyjaciele" Louis pewnie jest za bardzo zajęty pieprzeniem Eleanor po ich miliardowej w ciągu jednego dnia kłótni... Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Ten związek w oczach Lou polega tylko i wyłącznie na pieprzeniu i czerpaniu korzyści dla siebie. Jak jakiś pasożyt... A Elka jest całkiem zaślepiona i na zabój zakochana. Tak bardzo żal mi tej dziewczyny. No ale co będę myśleć... Powinienem zająć się swoim życiem, a jak na razie czas się przygotować na później.

Issabella's Pov
Po 54 nieodebranych przeze mnie połączeniach, moi kochani przyjaciele namierzyli mój telefon  mnie odebrali. Było przy tym wiele krzyków, wyzwisk i bijatyki. W sumie nie wiele pamiętam... Nie mam pojęcia co dorzucił mi Harry i jak dużo wypiłam przez ostatnie 24h ale moja głowa przypomina teraz jakiś materiał wybuchowy. Podpalcie i bum. Po prostu jakaś totalna masakra. Nie wiem co mówiłam, choć znając samą siebie, wypaplałam pół mojego życia, żaląc się, płacząc i nie wiadomo co jeszcze... Chris i Jess tak mnie opieprzyli, że jak już wrócimy do Londynu to chyba nie wyjdę z domu przez najbliższe 20 lat. Wspominali coś, żeby nie ufała ludziom, bo nie zawsze są tym za kogo się podają i że moi wrogowie są wszędzie i ta sama gadka, która jest zawsze, gdy gdzieś się zabawie. Naprawdę musiałabym siedzieć cały czas w domu i nie mieć żadnego życia. Może oni mi po prostu zazdroszczą? Bo oni mają tylko siebie... Albo i aż siebie. A ja nie mam nikogo. To smutne, ale tak bardzo prawdziwe. Muszę się spakować, a na wieczór już wracamy. Oczywiście znowu nie znam przyczyny powrotu, chyba zdążyłam się już przyzwyczaić. W sumie cieszę się, że wracamy, bo nie ma to jak w domu. Będę mogła poćwiczyć, trochę wyżyć się fizycznie i zaraz będę się lepiej czuła. Mam przynajmniej taką nadzieję...


Harry's Pov
Było tak blisko i wiedział bym wszystko. Cholera jasna, to tak bardzo ułatwiłoby nam zadanie i unicestwienie konkurencji raz na zawsze, ale nie... Jak zwykle musiało się coś spierdolić. Wielcy "przyjaciele" musieli po nią przyjechać. Oczywiście Chris od razu mnie rozpoznał i teraz mam zajebiście rozpierdolony łuk brwiowy. Wpierdalają się tam gdzie nie mają i tyle...  Nie dowiedziałem się dużo, bo ta dziwka owijała w bawełnę i trzeba było Einsteina, żeby zrozumieć jej wypowiedzi, które nie trzymały się ani kupy, ani dupy. Jeszcze w dodatku śmierć Danielle. Nie mam zamiaru tam jechać i udawać skruchę... Powinienem raczej powiedzieć "A nie mówiłem?" To normalne, przy naszym "zawodzie" dlatego zawsze mówiłem tym idiotom, że trzymanie się blisko dziewczyn i mieszanie ich w nasze gówno to wielka przesada... Ale kto słucha głupiego Hazzy. Prawda jest, że mam największe IQ z nich wszystkich i zazwyczaj trzeba chronić im dupy, ale przecież to Louis rządzi i bój się Boga, jak się mu sprzeciwisz - wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek i zapaliłem jedną. Pewnie jak im powiem o moim miłym spotkaniu z panną Bellą i tak mi nie uwierzy, a z racji małej ilości danych nie wiem czy jest sens wspominania o tym czegokolwiek. Chyba zostawię to dla siebie. Czasami żałuję wielu decyzji sprzed kilku lat, no ale cóż trzeba żyć dalej i pakować się w jeszcze większa kupę. Puki co jeszcze trochę się odstresuję a potem wracam do Londynu, do roboty. Nie można całe życie się opierdalać - uśmiechnąłem się i wszedłem do mieszkania Ed'a
______________________________________
Przepraszam, wiem że spieprzyłam, ale jakoś tak uciekł mi wątek i nie wiedziałam jak to dokończyć ;_; Pierwszą część pisałam na początku lutego, teraz kończyłam... #Leń
Witam nowych czytelników i nowych obserwatorów <3 
Będzie mi miło jak dacie znać o sobie pisząc głupie "czytam" czy coś :)) Bo to motywuje, a nie jak pisanie do ściany :))
Szykuję dla was niespodziankę, ale o tym dowiecie się w kolejnym poście ♥
Ściskam, buziaki :* 

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 8

Po około dwóch godzinach jazdy zostałam obudzona dość gwałtownym hamowaniem. Było na tyle gwałtowne, że prawie spadłam z siedzenia, a moja głowa przeżyła bliskie spotkanie z deską rozdzielczą. Zabiję go kiedyś. Przyrzekam, że będzie wąchał kwiatki od dołu. Powieszę, ukrzyżuję, posiekam, zakopie, odkopie, zrobię paszteciki i rzucę psom na pożarcie. Tak wrócę do szkoły, i skończę gastronomię. Mój kochany braciszek, tatuś i w ogóle wszystko w jednym. Kochany... Ten sarkazm. I tak będziemy spać w tym mega wypasionym apartamencie aka samochodzie, więc po cholerę jasną wyrywał mnie ze stanu błogiej nieświadomości z kim i gdzie jadę. Miałam taki piękny sen, a ten imbecyl musiał wszystko zepsuć...
Moja kolejna pobudka, okazała się być spowodowana nagłą chęcią wypadu na plaże. Ludzie święci, przecież tam jest ciemno jak w dupie u murzyna, a ja chcę spać!!! Okazało się, że jaśnie księżniczka Jessica zażyczyła sobie obejrzeć wschód słońca nad morzem. Zabierzcie ją stąd. Nie wiem po co mnie targa na siłę. Zostanę tutaj i pośpię, nie ukradną mnie. Pomimo mojego wieku traktują mnie jak niemowlaka. Nie zdziwię się, jeśli na 21 urodziny dostanę pełną przyczepę pampersów w prezencie.  Tak w ogóle to wspominałam już, że  CHCĘ MI SIĘ SPAĆ?!
***
Siedziałam na jednym z siedzisk obok baru, w klubie Glam. Moi najukochańsi postanowili się wyszaleć i wrócić do Cardiffu, na "małą" imprezkę. Było tak tłoczno i duszno, pachniało potem i alkoholem, że mi się robiło niedobrze. Tym bardziej, że właśnie piłam mojego trzeciego shota. Nie będę liczyć innych drinków, bo może moja głowa nie zna tak zaawansowanej matematyki. Przynajmniej nie w tej chwili. Byłam strasznie wstawiona. Chris i Jess, ocierali się o siebie gdzieś na parkiecie. Oooo zaraz puszczę pawia. Dobrze, że obok jest hotel, przynajmniej będą się mieli gdzie ruchać, a ja nie będę im przeszkadzać. Mamuśku muszę iść do łazienki. Siku. Ale przecież świat się tak nie fajnie kręci. Nie chcę! Ratunku, niech mi ktoś pomoże, zaraz utonę. Okej jeden kroczek zrobiony. Yhhh widzę tęcze i jednorożce. Bardzo ze mną źle. Gdy już doszłam do toalet trąciłam ramieniem jakieś typa.
- Laluniu uważaj! - powiedział. Był wytatuowany i cholernie wysoki.
- Yhy - pokazałam mu środkowy palec i poszłam w stronę toalet, ale wróciłam się
- Isa...
- Co?
- Nic nie mówiłem? Jejuniu bardzo z tobą źle. Ledwo się trzymasz. Może idź do łazienki, ja tu zaczekam a potem Ci pomogę - zaoferował. UU świat mi się kręci. W ogóle czemu jest ich pięciu i gapią się na mnie jak na debilkę?
- Ty też jesteś przecież zlany - zahichotałam jak nastolatka. Boże.
- Idź, po prostu idź...
Gdy wróciłam, było mi trochę lepiej. Ochłodziłam sobie trochę policzki i czoło zimną wodą, starając się nie rozwalić makijażu. Jessica nawaliła mi taką warstwę tapety na twarz, że tylko decybel głośniej i wszystko odpadnie. Co do decybeli, to dobry DJ gra. Kawałki były świetne. Ściągnęłam swoją mini w dół i spojrzałam w miejsce gdzie nieznajomy powinien czekać. Przyjrzałam mu się jeszcze raz i jedyne co jeszcze zdołałam zauważyć, to to, że ma zielone oczy.
- Idziemy? Zabiorę Cię do domu
- Nieee. Jestem ze znajomymi, poza tym nie mieszkam tu. Nie jestem tutejsza.
- Tak myślałem, nie ten akcent.
- Ty też nie jesteś stąd. Jesteś z Stafford lub Menchesteru?
- Niedaleko... Ale aktualnie mieszkam w Londynie
- Tak jak ja - posłałam mu ciepły uśmiech
- Harry - podał rękę
- Isabella, ale mów Hope
- Co taka dziewczyna jak ty robi, na drugim końcu kraju?
- Ucieka przed kłopotami - zaśmiałam się. Musze uważać. Po alkoholu robię się strasznie otwarta.
- Okej. Ja jestem tu dla rozrywki. To co hotel?
- Nie zupełnie... Nie mam pieniędzy.
- Ja za ciebie zapłacę - powiedział gdy muzyka słabła na sile.
- O nie!
- No to inaczej. Cicho siedź i chodź. Zabieram Cię do siebie - puścił mi oczko i pociągnął z rękę
Tak właściwie pojechaliśmy chyba na koniec miasta, albo ja straciłam orientacje. A dwie wersje są prawdopodobne. Właśnie wchodziliśmy do jakiegoś drogiego hotelu, nie to co tamten przy klubie... Wnętrze było piękne. Harry cały czas prowadził mnie za rękę, ale to mogło być spowodowane tym, że bardzo chwiałam się na szpilkach. Usiadłam na kanapie i dałam nogi na stół. Ała. To teraz odpoczywamy.
- Poczekaj chwilę idę do łazienki, chyba, że ty też chcesz?
- Nie, jest okej.. - posłałam mu uśmiech. Upajałam się pięknem wnętrza. Cudowne
Gdy wrócił był ubrany w rurki. Jeszcze ciaśniejsze, niż te, które ja zazwyczaj noszę. Boże święty. Ma fajne nogi. Też chcę takie - zaczęłam się żalić. Ale trzeba przyznać, był cholernie przystojny...
- Więc, co robimy? - zapytałam, gdy on też usiadł na kanapie
- Może się bliżej poznamy? Wino? - Powinnam, czy nie powinnam. Jejku sama nie wiem. Wypiłabym jeszcze, ale jutro się nie pozbieram. Nie. Albo...
- Nie, myślałam raczej o czym innym, podeszłam do niego, gdy poszedł po kieliszki, po drodze gubiąc swoje obcasy. Odwrócił się do mnie, z kieliszkami, ale zabrałam mu je z rąk i położyłam z powrotem na szafkę.
- Schyl się, to zobaczysz - zadziornie się do niego uśmiechnęłam, na co tylko zachichotał
Gdy już się schylił wpiłam się w jego usta. Był nieco zaskoczony, ale położył swoje ręce na mojej talii, podczas gdy ja stanęłam na palcach i zarzuciłam mu ręce na kark.
Co ten alkohol ze mną robi... Nie całowałam się z nikim odkąd opuściłam Justina... Cokolwiek. I tak to nie było to... Nie było tych iskier...
- Coś nie tak? - zapytałam go z uśmiechem na twarzy, gdy zabrakło nam powietrza. Patrzył się na mnie głupkowato
- Jestem gejem - zaśmiał się
- Ohh, spoko - Ale trafiłam. Momentalnie zrobiłam się czerwona. Choć nie wiem, czy mogłam być bardziej, przez te cholerne procenty!
- No już się tak nie czerwień. Było nawet całkiem spoko, ale wiesz... Nie masz kutasa - zaśmialiśmy się.

_______________________
Uhhu nie wyszedł mi.
Dziękuje za pomoc Monice, która chociaż próbowała ratować ten dział.
Enjoy... ;)
+ Właśnie skończyłam pierwszą część wymiany - hiszpanie byli w polsce! Awww było świetnie. Teraz muszę nadrobić i bardzo się spiąć, bo tak właściwie nie mam dużo czasu, bo tylko 76 dni xD
tt: @kiniaaaa2909
Jeżeli chcecie być informowani piszcie tu, w zakładce, gdziekolwiek xx