czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 10

Gdy postawiłam stopę w moim kochanym domu już miałam ochotę z niego wyjść. Nienawidziłam jazdy samochodem i jedyne o czym teraz marzyłam to ciepła relaksująca kąpiel ale oczywiście Jess już zdążyła zająć łazienkę na najbliższe 3 godziny... Postanowiłam rzucić rzeczy do pokoju i pójść na spacer. Mam tylko wielką nadzieję że nie puszcze pawia czy zemdleje po drodze. Nawet gdyby i tak nikt nie bd się martwić. W sumie cóż to za strata. Nikt płakać nie będzie.
Gdy wyszłam z domu moje całe ciało przeszyło zimne powietrze. Mimo że mamy lato wieczory są strasznie zimne. W połowie drogi zaczynam żałować, że nie zabrałam długiego swetra lub całkiem nie zmieniłam stroju. Dobrze, że w kieszeni spodni zostały moje słuchawki. One ratują mi życie bo ta cisza w bocznych uliczkach mnie przeraża. Nie zmienia to jednak faktu że co 5 kroków sprawdzam czy nikt za mną nie idzie. Jestem zdecydowanie przewrażliwiona. Przynajmniej czuję się już lepiej. Jeszcze jakieś 2 km idę całkiem sama po jakichś opustoszałych uliczkach, aż w końcu z daleka widzę postać ubraną w garnitur, palącą papierosa. Można powiedzieć, że to moje ulubione połączenie. Dopiero po chwili rozpoznaję moją ulubioną blond czuprynę. To Niall.
- Cześć palaczu!  - krzyknęłam w myśli przestraszenia go.  Chłopak niewzruszony zaciągnął się po raz kolejny. Czemu tak kręci mnie palący chłopak... Ze mną serio jest coś nie tak. Muszę udać się do jakiegoś dobrego lekarza - przelatywało mi  przez myśli
- Hej - uśmiechnął się w końcu pokazując dwa rzędy prostych, śnieżnobiałych zębów - Jak tam odpoczynek minął? Opowiadaj, bo nie dawałaś znaku życia
- Tak, wiem, ale niestety wyładował mi się telefon - skłamałam. Bawiłam się całkiem nieźle, nie mogę narzekać.  Bawiłaś się zbyt dobrze Hope - podpowiadał mi jakiś cholerny wewnętrzny głos nazywany sumieniem. Idź precz!
- Lepiej niż ze mną?
- Tak- zaśmiałam się
-  Ałł - złapał się za serce -To boli!
- No przecież żartuje oczywiście- szturchnęłam go w ramię
- No ja mam nadzieję - zachichotaliśmy
- A ty skąd taki wystrojony wracasz?  Imprezka?
- No niekoniecznie… Pogrzeb członka rodziny mojego przyjaciela
- Uuu.  Złóż mu kondolencje.
- To przykre, prawda? W tej chwili na świecie umiera kilka osób. Cierpią z powodu chorób, są zastraszani, nie radzą sobie z problemami, nie mają niczyjej pomocy i sami odbierają sobie życie.  Zostają napadnięci na ulicy bo znaleźli się w złym miejscu, w złej minucie. Tak wiele przyczyn, ale każdy żegna się z naszym światem. Czasami przez głupi błąd, lub przez innych ludzi. Niektórzy, młodzi dopiero rozpoczynali przygodę, planowali swoją przyszłość i nagle wszystko pęka jak bańka mydlana. Inni dożywają sędziwego wielu, lecz jesteśmy z nimi tak zżyci, że boli, gdy odchodzą.
- Masz rację. Dlatego warto czerpać życia jak najwięcej.  Bawić się puki możemy, korzystać, jak najbardziej umiemy, bo nie wiemy co będzie jutro.
- O tak - wzdychnął - Gdzie szłaś?
- W sumie przed siebie
- Mogę ci potowarzyszyć?
- Z miłą chęcią - uśmiechnęłam się
2 godziny później staliśmy pod jego domem kłócąc się. Uparł się na jazdę motorem, a przecież ja mimo jego marynarki na ramionach zamarzam. No ciekawe czemu Hope?  Może dlatego, że masz sukienkę …
- Nie. Nie i jeszcze raz nie!
- No weź. Mówiłaś że trzeba korzystać z życia
- Ale nie mam zamiaru z niego korzystać w szpitalu z zapaleniem płuc, czy Bóg wie czym jeszcze!
Nagle podszedł do mnie i przerzucił przez ramie
- Nie! Puszczaj! Jestem ciężka!
- Od kiedy piórko jest ciężkie? Przyzwyczajaj się. Ja zawsze dostaję tego, czego chcę
- Jesteś niemożliwy - prychnęłam siedząc już na motorze z miną dziecka, które zostało pozbawione cukierka. Gdy podał mi kask, natychmiast go założyłam. Wsiadł na motor a moje ręce intuicyjnie powędrowały na jego tors, tak jak to robię przy jeździe z chłopakami z grupy.
- No śmiało, mocniej, masz okazję pomacać mojego boskiego ciałka - zaśmiał się, a ja cieszyłam się z faktu, że kask zasłania mojego dorodnego buraka. Motor był pokaźnej wielkości i wyglądał tak samo dobrze jak jego porshe. Skąd on ma na to kasę? Moje myśli przerwał ryk odpalonego silnika. Ten gigant ma kopa i już to słychać. Zapowiada się ciekawa droga.
Gdy dojechaliśmy pod mój dom byłam żywą kostką lodu i miałam wrażenie, że gdy tylko ściągnę kask włosy tak staną mi dęba, że będzie to pokaźnych rozmiarów irokez. Nie mogę narzekać było całkiem przyjemnie, do czasu kiedy nie przyśpieszyliśmy i nie zaczęła nas gonić policja. Jechanie z prędkością światła przez 10m uliczki i ostre zakręty to nie są moje ulubione trasy. Ale adrenalina była i to było najlepsze. Zeskoczyłam z motoru i ściągnęłam kask, przy czym pomógł mi Niall.
- Dzięki za fajną noc - powiedziałam, gdy staliśmy pod moimi drzwiami
- Nie ma za co Hope- posłał mi jeden z jego najbardziej powalających uśmiechów. Aww - Do jutra?  - zapytał
- Tak,  jasne - nie miałam zamiaru protestować miłemu towarzystwu Nialla
- Pa - przytuliłam go i pomachałam na pożegnanie
- Papa mała - puścił oczko i założył kask.
Śledziłam go wzrokiem, dopóki nie zniknął za skrzyżowaniem.
Szalony dzień! Trzeba go zapisać…
_____________________________________________________
Witam po 2 miesięcznej przerwie. Po odpoczynku w Hiszpanii, po egzaminach i innych przeżyciach xD W końcu wena wróciła xD
Przepraszam za ew. błędy ale całość pisana na telefonie
Mam nadzieję, że się spodobało ♥
Witam wszystkich nowych i mam nadzieję że tu zostaniecie :*
Dajcie znać w komach swoją obecność i opinię ♥
Kiniaaaa:*
Do kolejnego

5 komentarzy:

  1. Wkońcu !
    Ale rozdział zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No już myślałam że nie wrócisz. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo *-* czrkam na next ^_^
    Wikcia737

    OdpowiedzUsuń
  4. Awć! Podoba mi się *_*
    Jaki on jest chamski, jaki fajny.... *-*
    Tak u mnie chamski = fajny :)
    Ale są słodcy, tyle że on chyba wie kim jest ona, nie? *piłeczka skacząca na głowie jak u pomysłowego Dobromira*
    Achwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń