*jakiś rok wcześniej*
- Hope
nie możesz tego nikomu mówić! – Christian po raz kolejny dzisiaj
na mnie wrzeszczał. Lubił się na mnie wydzierać. - Zatrzymaj
to w sekrecie!
Masz niewinną twarz i nikt nigdy nie będzie podejrzewać, że to ty
stoisz za tymi wszystkimi zabójstwami
- Ale ja już dalej tak nie umiem! To wszystko we mnie siedzi i gnębi. Nie mogę tego dalej ukrywać!
- Musisz! Skąd wiesz, czy ta twoja przyjaciółeczka od siedmiu boleści nie okaże się tak fałszywa jak TA suka?
- Ohh skończ!
- Nie Bella, nie skończę! Wiesz, że mam rację. Już lepiej załóż jakiś jebany pamiętnik – poszedł do piwnic. Pewnie zajarać, albo postrzelać. Jest wkurwiony. Jak zawsze... Tak zrobię. Mimo że był odwrócony tyłem pokazałam mu faka i poszłam do siebie na górę. Zabrałam jakiś mały, ale dość gruby zeszyt, długopis i zaczęłam myśleć. To nie będzie wcale takie proste. Czy ja na pewno chcę tu to wszystko pisać. Będę musiała pilnować tego zeszytu jak oczka w głowie i dopilnować, by nikt, przenigdy go nie przeczytał.
- Ale ja już dalej tak nie umiem! To wszystko we mnie siedzi i gnębi. Nie mogę tego dalej ukrywać!
- Musisz! Skąd wiesz, czy ta twoja przyjaciółeczka od siedmiu boleści nie okaże się tak fałszywa jak TA suka?
- Ohh skończ!
- Nie Bella, nie skończę! Wiesz, że mam rację. Już lepiej załóż jakiś jebany pamiętnik – poszedł do piwnic. Pewnie zajarać, albo postrzelać. Jest wkurwiony. Jak zawsze... Tak zrobię. Mimo że był odwrócony tyłem pokazałam mu faka i poszłam do siebie na górę. Zabrałam jakiś mały, ale dość gruby zeszyt, długopis i zaczęłam myśleć. To nie będzie wcale takie proste. Czy ja na pewno chcę tu to wszystko pisać. Będę musiała pilnować tego zeszytu jak oczka w głowie i dopilnować, by nikt, przenigdy go nie przeczytał.
28.07.2012
Drogi
pamiętniku!
Jestem Isabella Taylor, wszystkim znana wszystkim jako Hope. Nadzieja na wszystko, co złe. Dlaczego tu piszę? Nie radzę sobie już z codziennością. Z tym co robię. Z tym że ranię ludzi i ich bliskich. Z tym, że... zabijam. Historia mojego życia jest długa i nudna jak flaki z olejem. Spłodzili mnie niedojrzali rodzice, idioci. Jestem niechciana i mówiono mi to przy każdej okazji, od samego początku. Matka odeszła, więc zostałam z ojcem. Tato aniołkiem nigdy nie był i bawił się w handel prochami i innym dziadostwem, przez co byłam ciągle narażana na niebezpieczeństwo. Zamiast nadzieja, to niebezpieczeństwo powinno być moim drugim imieniem, no ale cóż. Miałam rodziców idiotów. Tak sobie żyłam w tym wielkim gównianym świecie, uziemiona w Londynie. Gdy miałam bodajże 8 lat tato nauczył mnie obsługi bronią. Jak to mówił, tak na wszelki wypadek, który na szczęście nigdy się nie zdarzył... Kilka dni później dowiedziałam się, że ojciec został zastrzelony. Trafiłam do jakiejś nieznanej części mojej rodziny. Tej dobrej, wychowanej z kulturą. Nie pasowałam do nich. Chodziłam do szkoły jak każda przeciętna Brytyjka. Zaprzyjaźniłam się z Amelią Sereeną Coleman. Byłyśmy tymi przysłowiowymi papużkami nierozłączkami przez 10 lat. Wszędzie razem, w szkole, po szkole, nawet czasami i w nocy. Nie byłam grzecznym dzieckiem. Po rodzicach... Lubiłam imprezować, lubiłam czuć adrenalinę. Jak każda normalna nastolatka znalazłam sobie chłopaka, który był moim całym światem. Ale co z tego? Pewnego, najgorszego dnia w moim całym życiu poszliśmy w trójkę na imprezę. Byliśmy dość podpici i poszliśmy podbić parkiet. Zatańczyłam z jakimiś kolesiami i straciłam dwójkę przyjaciół z oczu. Tańczyłam tej nocy do upadłego, cały czas popijając drinki. W końcu poczułam potrzebę pójścia do toalety, bo niemożliwie kręciło mi się w głowie. W łazience zobaczyłam ICH. RAZEM. Bez szczegółów się obejdzie, bo do tej pory czuję ten jebany smak alkoholu i obrzydzenia do nich.
Jestem Isabella Taylor, wszystkim znana wszystkim jako Hope. Nadzieja na wszystko, co złe. Dlaczego tu piszę? Nie radzę sobie już z codziennością. Z tym co robię. Z tym że ranię ludzi i ich bliskich. Z tym, że... zabijam. Historia mojego życia jest długa i nudna jak flaki z olejem. Spłodzili mnie niedojrzali rodzice, idioci. Jestem niechciana i mówiono mi to przy każdej okazji, od samego początku. Matka odeszła, więc zostałam z ojcem. Tato aniołkiem nigdy nie był i bawił się w handel prochami i innym dziadostwem, przez co byłam ciągle narażana na niebezpieczeństwo. Zamiast nadzieja, to niebezpieczeństwo powinno być moim drugim imieniem, no ale cóż. Miałam rodziców idiotów. Tak sobie żyłam w tym wielkim gównianym świecie, uziemiona w Londynie. Gdy miałam bodajże 8 lat tato nauczył mnie obsługi bronią. Jak to mówił, tak na wszelki wypadek, który na szczęście nigdy się nie zdarzył... Kilka dni później dowiedziałam się, że ojciec został zastrzelony. Trafiłam do jakiejś nieznanej części mojej rodziny. Tej dobrej, wychowanej z kulturą. Nie pasowałam do nich. Chodziłam do szkoły jak każda przeciętna Brytyjka. Zaprzyjaźniłam się z Amelią Sereeną Coleman. Byłyśmy tymi przysłowiowymi papużkami nierozłączkami przez 10 lat. Wszędzie razem, w szkole, po szkole, nawet czasami i w nocy. Nie byłam grzecznym dzieckiem. Po rodzicach... Lubiłam imprezować, lubiłam czuć adrenalinę. Jak każda normalna nastolatka znalazłam sobie chłopaka, który był moim całym światem. Ale co z tego? Pewnego, najgorszego dnia w moim całym życiu poszliśmy w trójkę na imprezę. Byliśmy dość podpici i poszliśmy podbić parkiet. Zatańczyłam z jakimiś kolesiami i straciłam dwójkę przyjaciół z oczu. Tańczyłam tej nocy do upadłego, cały czas popijając drinki. W końcu poczułam potrzebę pójścia do toalety, bo niemożliwie kręciło mi się w głowie. W łazience zobaczyłam ICH. RAZEM. Bez szczegółów się obejdzie, bo do tej pory czuję ten jebany smak alkoholu i obrzydzenia do nich.
Nie miałam
zamiaru się rozklejać i użalać jaka ja to jestem głupia. Nie
byłam tym typem dziewczyny...
-Hope jesteś nam potrzebna - zawołała z dołu Jessica
-
Dajcie mi chwilę! - ryknęłam na całe gardło- Pośpiesz się! - dostałam w odpowiedzi
...Wróciłam
do domu nie myśląc trzeźwo. Wtedy wpadłam na genialny pomysł.
Tak mi się przynajmniej wtedy zdawało. Przez kolejne dni nie
odzywałam się do nich, lecz oni mieli dużo do powiedzenia. W
końcu zaczęli się ze sobą umawiać, całkowicie mnie ignorując.
Ze wzajemnością. Unikałam ich w głowie układając plan idealny.
W końcu musiałam iść do Justina po moje ubrania, które u niego
zostawiłam. To był genialny pretekst. Musiałam mieć tylko
pewność, że ta suka, która była „moją przyjaciółką”
będzie w środku, a kutas, który się wszędzie pcha będzie
wystarczająco daleko, na szybką akcję. Po prostu ich
obserwowałam. W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zemsty.
Pamiętam to tak, jakby to było wczoraj... Zapukałam jak gdyby
nigdy nic. Otwarła mi. Poszłam na górę, podczas gdy ona
bezbronnie siedziała sobie na kanapie, oglądając telewizję.
Jeszcze niczego biedulka nie podejrzewała. Założyłam rękawiczki
i wyciągnęłam broń. Zaszłam ją od tyłu i przyłożyłam zimną
broń do jej skroni. Podskoczyła przestraszona. Pewnie zesrała się
ze strachu. - No i co robi się z takimi wrednymi sukami pseudo
przyjaciółkami? - zapytałam, ale siedziała cicho – Głos Ci
odjęło? - Jakoś wtedy w łazience byłaś bardzo chętna do
krzyczenia imienia MOJEGO CHŁOPAKA - Is, przestań, byłam
pijana, próbowałam Ci to wytłumaczyć, ale mnie unikałaś –
wyszeptała, tak, że ledwo ją słyszałam - Nic chcę twoich
jebanych tłumaczeń. Po prostu umrzyj – wtedy padł strzał w
jej skroń. Uciekłam z domu zostawiając otwarte drzwi,
upozorowując włamanie. Pierwszy strzał jaki wykonałam do
człowieka. Pierwszy, od którego zaczęła się ta cała
historia... To cholernie skomplikowane a to dopiero początek tego,
co zostanie tu zapisane. Jak na razie to koniec, ale...
HOPE
- Isabella Hope Taylor co ty do cholery jasnej robisz tam na górze?
- usłyszałam z dołu głos Christiana. Szybko przebrałam się,
zabrałam kominiarkę, rękawiczki, broń i jak najszybciej zbiegłam
na dół. Nie chciałam, żeby był jeszcze bardziej wkurwiony...- To co dzisiaj? - zapytałam zakładając kominiarkę na twarz
- Okradamy bank, kotek – powiedział prowadząc nas do garażu
- Motory? Serio? Dawno na nich nie jeździłam – uśmiechnęłam się pod nosem
- Czas to zmieniać. Musimy się sprężyć. Ty osłaniasz mnie i Jess, jak zawsze, w razie potrzeby strzelasz. Myślę, że to nie będzie konieczność, wszystko powinno pójść sprawnie, bo potrzebujemy tylko kilka tysięcy na utrzymanie.
- Dobra – powiedziałam, oblizałam suche usta i odpaliłam silnik. No to jedziemy!
______________________________
Buuum jest pierwszy :)
Dziękuje wam za komentarze i wgl <3
Do 8 <3
Strasznie mi się podoba ten rozdział, cała ta historia Hope jest ogromnie zaciekawiająca i trzymająca w napięciu.
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział jest świetny, ponieważ sprawiłaś, że mam ochotę poznać dalszy ciąg historii.
Czekam na kolejny rozdział, weny ♥
Że tak po prostu ją zamordowała? To ja już wiem czemu mi nikt broni do ręki nie chce dać (nawet na strzelnicy) xD Nie, no naprawdę genialny rozdział i przepraszam za opóźnienie :)
OdpowiedzUsuńCzym nas jeszcze zaskoczysz? Next
Anonim z podpisu
Lose my mind
Ciekawie się zapowiada.
UsuńKrwiście i ostro.
Ja wiem, że to oocio jest i będziegeialne i....
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award
Info u mnie:
o-tw3.blogspot.com
Pozdrawiam, weny dobrych ocen życzę.
Indica...