niedziela, 8 września 2013

Rozdział 2

- To było zajebiste! - krzyczała Jess przy podjeździe naszego domu gasząc silnik motoru.
- I ich miny - zaczęłam się śmiać wspominając sobie akcję przeprowadzoną kilka minut temu - Za każdym razem śmieszą mnie Ci zaskoczeni ludzie – dodałam – A potem uciekanie przed glinami. Ile jechałyśmy na tych motorach? 200 km/h? - byłam ucieszona jak dziecko 
- Ojj już nie bądź taka niegrzeczna – Jessica klepnęła mnie w tyłek i skierowała się w stronę naszego domu. Zrobiłam to samo.
- To jakie plany na wieczór? -zapytałam. Liczyłam na to, ze gdzieś się wyrwiemy paczką, ale Christian i Jess rozwalili się na sofie i zaczęli oglądać seriale... Nie chcę iść sama... Bo z nimi i resztą naszej bandy, dobra zabawa jest gwarantowana, inaczej można zasnąć. Przynajmniej tak mi się wydaje...
- Róbta co chceta – krzyknęli razem. Ohh pewnie będą się tu migdalić gdy sobie pójdę. Już nie będę naruszać ich prywatności. Zachowują się strasznie dziwnie. Udają, że nie są razem, a gdy nie patrze liżą się po kątach, później wszystkiemu zaprzeczając i robiąc ze mnie idiotkę z przewidzeniami. Idioci – uśmiechnęłam się do siebie. Moi kochani zakochani idioci. Zabrałam sobie żelki i pobiegłam na górę. Przebrałam się w moje ciuchy po domu i usiadłam na łóżku z laptopem. Zajadałam się łakociami przeglądając informacje o kraju... Nic o czym bym nie wiedziała. Strasznie mnie to znudziło, a nie wiedziałam jaki film obejrzeć po raz milionowy. Ja się tutaj marnuje! Klapnęłam laptop i zaczęłam patrzeć w sufit, który był w tej chwili bardzo interesujący. Co ja bredzę... Zaraz tu umrę. Zabrałam zeszyt, pomyślałam chwilę i zaczęłam pisać

28.07.12 
Wróciliśmy z akcji razem z pozostałymi członkami SA. Kradzież pieniędzy = łatwizna. Nic czego jeszcze nie robiłam. SA, co to? Silent Assassins. Cisi mordercy... Jak tu trafiłam? Z przypadku, czy z przeznaczenia? Nie wiem do dziś. Wiem, że jestem tu cholernie potrzebna, bo odwalam za nich całą czarną robotę. To głównie ja strzelam. Bo nikt, nigdy w życiu nie będzie podejrzewać o seryjne morderstwa, tak słodką i bezbronną na pozór istotkę, jak ja. Czy żałuję, że przebywam w takim niebezpiecznym towarzystwie i robię to, co robię? Ani trochę. W skład zespołu wchodzą: ja, Christian, Jessica, Arthur i Steven, którego już niestety z nami nie ma. Arthur musi odpocząć od tego gówna, bo to z czasem staję się strasznie uciążliwe i nie jest się w stanie z tym poradzić, więc zostaliśmy w trójkę. Jak na razie jest cisza, spokój, tylko jakieś małe porachunki, czy też coś podobnego do dzisiejszego zajścia. Niech tak zostanie i...
HOPE

Zamknęłam zeszyt i schowałam go w moim biurku. Christian nie może się dowiedzieć, że go prowadzę. Nie mam pojęcia czemu, ale on lubi przesiadywać w moim pokoju, tak jakby nie miał swojego... W dodatku często grzebie mi w rzeczach. Yhhh! Pewnie zabiłby mnie za to, że założyłam coś takiego i dałby mi wykład o tym, że to zły pomysł i jaka to jestem nieodpowiedzialna, głupia, że on tylko żartował... Cały Christian... Poszłam z powrotem do łóżka i uległam słodkiemu snowi. Dość wcześnie rano, obudziłam się jak zwykle wypoczęta. Tak bardzo cieszę się, że nie muszę jak inni chodzić już do tego przeklętego miejsca zwanego szkołą, lub zapierdalać na swoje utrzymanie. Taki styl życia, jakby nie patrzeć mi odpowiada i to bardzo. Mam to co chcę, prawie za nic. Potrzebna jest tylko odwaga i trzeba liczyć się z ryzykiem. Ja uwielbiam tą adrenalinę przed, w trakcie i kilka minut po jakiejś akcji, dopóki nie dowiem się, że psy nie były w okolicy i niczego nie widzieli. No i nie można mieć sumienia, bo inaczej popadłoby się w jakąś depresję. Ubrałam się w strój sportowy, zrobiłam kucyka, zabrałam moje nike i poszłam pobiegać. Jak na razie wszędzie jest dość spokojnie, ale jestem pewna, że to spowodowane jest wczesną porą. Najpierw rozgrzałam się a potem już rutyna, czyli 4 kilometry. Muszę utrzymywać formę, bo to konieczne, gdy trzeba uciekać. Na szczęście kocham biegać, póki nie ma jeszcze całkiem gorąco. Mamy lato, jest upalnie, choć większość dni jest pochmurna, dziś pogoda jest dość łaskawa. Wróciwszy do domu poszłam wziąć poranny, długi prysznic. Taki jaki kocham najbardziej. Po odświeżeniu się, zeszłam do kuchni by zrobić sobie coś na śniadanie. Tosty, tak mmhm mam na nie ochotę – myślałam. Podczas przygotowania ich, do kuchni wpadł rozdrażniony Christian. Coś się stało, bo jest bardziej wkurzony niż zwykle.
- Hej – uśmiechnęłam się – Co się stało, że już od rana jesteś taki nabuzowany? 
- Dostałem dziś rano telefon. Mamy kłopoty – wycedził przez żeby
- Czemu? - zapytałam lekko rozdrażniona. Kłopoty powinny być drugim imieniem Christiana, więc czasami nawet nie ma czym się przejmować. Jednak sprawa wygląda mi na dosyć poważną...
- One Direction wrócili do miasta -
- Kurwa – zaklęłam pod nosem....
________________________________
Jest 2. Przepraszam, że późno ale nie wiedziałam czy dodać.. Jestem zawiedziona, bo statystyki jakoś niskie i wgl...
Coś mi się z bloggerem stało i wszystko mnie w nim wkurza... Poza tym szkoła strasznie mnie wymęczyła ;_;
No i jeszcze mały dodatek - zostałam skazana nominowana do
THE VERSATILE BLOGGER AWARDS
Zasady :
Podziękować za nominację osobie, dzięki której zostałeś włączony do gry.
Ujawnić 7 faktów o sobie blablabla
Nominować blogi srutututu...
Nie no tak serio nie mam ochoty tego  robić... 

Dziękuję bardzo Indice
Blogów nominować nie będę :)
Faktów o sobie też nie napiszę, no chyba że chcecie coś o mnie wiedzieć, to pytajcie w komentarzach. No i zachęcam do komentowania, bo to motywuje. To tyle
Do kolejnej niedzieli ;p

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Naprawdę dobrze się czyta. :)
    One Direction wrócili do miasta-nie ważne jak się staram nie umiem powiedzieć tego z grazą. "Crazy, crazy, crazy till we see the sun" - jestem noga z angielskiego-nie czepiać się :) Sądzę, że to się nie długo zmieni. Co tu jeszcze? No rozdział boski - czekam za nextem.
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  2. No mi to się baaardzo podoba :3 No czekam na następny oczywiście ^^
    Zgadzam się z LMM, ja też nie potrafię wypowiedzieć tego z grozą. Próbuję, ale nie mogę Hahaha moje kochane idioty ^^
    Rozdział świetny i cóż, nic tylko życzyć weny :D
    Całusy

    OdpowiedzUsuń