poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 6

Kolejny tydzień minął mi bardzo spokojnie. Całe dnie praktycznie przesypiałam w łóżku, za każdym razem zasypiając z muzyką w uszach. Christian chodził z głową chmurach, a Jessica też nie była nad wyraz komunikatywna, więc w domu panowała cisza i spokój. Niall też się nie odzywał, więc często gotowałam obiady, rozwijając swoje zdolności kucharskie. Nie zabrakło także ćwiczeń na siłowni, by utrzymać formę. Tak było i tym razem, gdy ktoś zadzwonił do naszych drzwi. Spocona i wyglądająca jak strach na wróble, poszłam otworzyć
- Cześć piękna - w drzwiach zastałam niebieskookiego blondyna z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy
- Ohh, hej - odwzajemniłam uśmiech. Staliśmy w progu i panowała niezręczna cisza. Spuściłam wzrok na moje nike, podczas gdy on, tak sądzę, uporczywie się we mnie wpatrywał.
- Nie wpuścisz mnie? - zapytał. Wróciłam wzrokiem na jego twarz. Bezczelnie się ze mnie śmiał...
- Ahhh, tak, jasne, wchodź - wpuściłam go do środka gestem dłoni. - Przepraszam, że się tak dziwnie zachowuję, ale ćwiczyłam i jakoś tak. Może pójdę się umyć, przebrać i wracam z momencik. A ty się rozgość - uśmiechnęłam się. No Iss masz tupet, żeby zostawiać gościa samego. Jeszcze Ci tam Jess przyjdzie i go wystraszy. Muszę się pośpieszyć...
***
Gdy już się odświeżyłam i wróciłam myślami do rzeczywistości, pięknie pachnąc zeszłam na dół. Niall siedział na kanapie i czekał. Miałam wrażenie, że był jakiś niespokojny, ale to prawdopodobnie tylko wrażenie...
- Gotowa?
- Tak, a gdzie idziemy? - zapytałam zapinając moje botki
- Zabieram Cię na obiecaną kawę, chodź - otworzył drzwi i puścił mnie przodem
- Ohh to miło - moja twarz rozpromieniała. Przeszliśmy kawałek i usłyszałam dźwięk odblokowującego się alarmu. Przed nami stało najlepsze porsche w mieście.
- Wow. Niezłe cacko. - Twoje?
- Tak - odpowiedział już w samochodzie. Ruszył mocno gazując auto. Za nami było słychać tylko piski opon
- No to nieźle. Kosztował chyba fortunę - spojrzałam na niego, ale był skupiony na drodze. Z profilu wyglądał całkiem seksownie. Dopiero teraz mogłam zobaczyć, że miał na sobie t-shirt i kamizelkę. Do tego zwykłe jeansy, i raybany, które spoczywały na jego czole. Całość wyglądała prosto, ale jednocześnie bardzo kusząco. - Tak w ogóle gdzie pracujesz? - zapytałam. Przez chwile w aucie panowała cisza, gdy nagle odchrząknął i w aucie zabrzmiał jego głos
- Mamy ze znajomymi własną firmę i mam mało czasu dla siebie. Jestem pracoholikiem. W sumie dziś wyrwałem się tylko dlatego, że mamy dzień wolnego. Każdy rozjechał się do rodzin, dziewczyn i tak dalej - za gestykulował. Musisz ich kiedyś poznał - popatrzał się na mnie, puścił oczko i dodał gazu

Kilka minut później byliśmy już na drugim końcu miasta w jakiejś knajpce. Niall mówił, że to jego ulubiona, a ja byłam załamana, że nie pojechaliśmy do starbucksa. Jednak dobrze mnie zagadywał i zamówił swoją ulubioną kawę, tłumacząc, że lepszej na świecie nigdy nie piłam. Prawda była dość dobra. Coraz bardziej poznawałam chłopaka i okazało się, że jest bardzo podobny do mnie. Wiele rzeczy nas łączyło, ale były i takie, które nas dzieliły. Wymieniliśmy się numerami telefonów, a dalsza rozmowa trwała w najlepsze. Dopiero naszą pogawędkę przerwała melodia mojego dzwoniącego telefonu. Christian. Niedobrze
- Tak tatusiu - pościłam oczko do blondyna
- Isabella gdzieś ty do cholery jest? Jesteś nam potrzebna!
- Jestem na końcu miasta! Do czego niby? - dopijałam resztę mojej kawy
- Gdzie? Kurwa Mać! Pośpiesz się! Musisz kogoś zabić i nie mamy wiele czasu! - zawartość mojej szklanki prawie wylądowałaby na moim towarzyszu, ale przełknęłam zawartość i rozłączyłam się najszybciej jak mogłam.
- Niall, cholera przepraszam, ale potrzebują mnie w domu. Muszę już iść. Na prawdę przepraszam. To do zobaczenia
- Daj spokój zapłacę i odwiozę Cię. Wiesz że jesteś 25 km od domu i nie trafisz do domu zbyt szybko - uśmiechnął się. Już za chwilę siedzieliśmy w samochodzie. Panowała totalna cisza i było słychać tylko ciągłe hamowanie, bo jak na złość wszędzie były czerwone.
- Mógłbyś przygazować? To naprawdę pilne - jak na życzenia za chwilę wjechaliśmy na autostradę, a tam poszło już bardzo szybko. Niall dobrze prowadził, wymijając każde auto.
- Mógłbyś nie podjeżdżać pod sam dom? Chłopak się zgodził i już za chwilę byliśmy na mojej ulicy.
- Dziękuje za podwózkę i za miłe popołudnie. Mam nadzieję, że do zobaczenia
- No ja też mam nadzieję - jego twarz rozpromieniała. - Do zobaczenia piękna - mrugnął, a ja zamknęłam drzwi auta i pobiegłam do domu. Zaraz będzie czekało mnie piekło. Wracamy do swojej roboty Hope...
***
- Witam wszystkich jak samopoczucie? - zaczęłam próbując uniknąć kolejnego w ostatnim czasie ochrzanu.
- Dłużej już nie można było? Przebieraj się i jazda, nie mamy całego dnia królewno. Nasza ofiara nam ucieknie - pogoniła mnie przyjaciółka
Szybko przebrałam się, ubrałam kominiarkę na twarz.
- Dlaczego mam kogoś zabijać?
- To jedna z ważniejszy osób dla członków naszego ukochanego gangu. Są w mieście w okrojonym składzie, więc lepiej dla nas. Będą mieli żałobę i będą totalnie zdezorientowani, bo my wyjeżdżamy jeszcze dziś z miasta. Co złego to nie my - wytłumaczył z uśmiechem Christian
- Okej czaję. Jestem już spakowana?
- Tak - odpowiedzieli razem. 
Dobra no to zaczynamy rutynę.
- Imię i nazwisko, wygląd i miejsce
- Danielle Peazer, wysoka brunetka, lokowane włosy. Rozpoznasz ją, gdy będzie wychodziła z klubu tanecznego.
- Dzięki - uśmiechnęłam się, biorąc ze schowka pistolet i kilka innych zabawek, gdyby coś poszło nie tak, w co wątpię.
Nie wysilaliśmy się biorąc pojazdy, bo to narobiłoby niepotrzebnego hałasu, a klub znajduję się kilometr od naszego domu. W naszej ekipie znalazł się jakiś nieznany gość, który jak mniemam zostanie u nas na kilka kolejnych lat, chyba, że Christian będzie kazał i jego zabić, a opcja druga jest bardzo prawdopodobna. Oni osłaniali tyły, a ja kryłam się za budynkiem i czekałam na ofiarę. Gdy ludzie zaczęli opuszczać pomieszczenie, na ulicy pojawił się patrol. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Popatrzałam pytająco na tyły, ale oni pokazali mi, bym za nią szła. Tak też zrobiłam. Odnalazłam wzrokiem burzę loków i podążyłam jej krokiem. Podeszła pod przystanek i prawdopodobnie czekała na swój środek lokomocji. Nikt nie kręcił się w pobliżu, więc lepiej dla mnie. Skryłam się za jedną tutejszych kamienic i namierzyłam dziewczynę. Serce czy skroń? Nie chcę by dziewczyna cierpiała. Pociągnęłam za spust i oddałam dwa szybkie strzały. Postanowiłam strzelić i tu i tu dając dziewczynie szybką śmierć i sobie pewność, że umrze na miejscu.
____________________________
Uchuchu szybko mi poszło, ale pokłóciłam się z jedną ważną osobą i musiałam jakoś upuścić emocje.
Rozdział dość długi i podoba mi się :)
Komentujcie bo to daje kopa, podawajcie swoje twittery, jeżeli chcecie być informowani. Do kolejnego <3  

2 komentarze:

  1. Poproszę informowanie?? :)
    Rozdział świetny. Oj będą kłopoty, będą. :)
    A z drugiej strony czy oni o sobie nawzajem nic nie wiedzą?
    Zabiła, nie zabiła, zabiła..... xd
    Polepszenia życzę. :) ( w życiu prywatnym)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostrunia!!!!! Wiesz, że cię kocham? :)
      Nominowałam Cię do Liebster Award
      http://stop-the-moment-by-tw.blogspot.com/ :)
      Nie bij!xd
      Anonim z podpisu
      Lose my mind

      Usuń